Ten post bierze udział w konkursie organizowanym przez blog
Dzisiaj jest dzień trochę inny niż zazwyczaj bo jest sobota, pańcia spędzi ją całą ze mną. Z samego rana jestem budzony, jeszcze bym trochę pospał ale nie mogę się oprzeć temu pysznemu śniadaniu, które pańcia przyniosła mi pod nos. No więc wstaję, rozciągam mięśnie i zaczynam wcinać karmę, oczywiście gdy jem pańcia jak zawsze musi się na mnie i mnie rozpraszać a później każe mi się napić wody. Napiję się żeby nie sprawić jej przykrości skoro wstała dla mnie tak wcześnie. Gdy jestem już syty i popity, pańcia idzie po moje piękne niebieskie szelki i smycz oraz ściąga mi tą ohydną obrożę, która mnie gryzie i uwiera. Gdy jestem już ubrany w swój mundurek idziemy na spacerek.
|
A to jestem ja, fajne mam uszy prawda? |
Pańcia otwiera bramkę i już czuję się świetnie bo wiem, że zapowiada się długi spacer bo moja pani ma cały plecak załadowany moimi zabawkami. Jesteśmy już na dróżce i mijamy jak zwykle Pimpka - mojego największego wroga. Zawsze musi wredny stać na ścieżce i się na nas patrzeć jak idziemy. Jestem bardzo zazdrosny o swoją pańcię i nie pozwalam aby się na nią patrzył, więc lecę do niego z groźną miną i zaczynam głośno szczekać, a on do mnie z zębami i warkotem. To sprawia, że mam ochotę się z nim zmierzyć ale wtedy pańcia zaczynam mnie odciągać od niego pysznymi przysmakami, więc co mi tam następnym razem go dopadnę a jak na razie to wolę zjeść przepyszny przysmak.
|
A tu zdjęcie tego co patrzy się na moją pańcię |
Zostawiamy za sobą tego agresora i idziemy dalej no i znowu spotkanie z psimi sąsiadami tym razem jednak są oni za siatką i całe szczęście bo jak by wyszli to by mnie pogryźli, broniłbym się trochę ale co mogę zdziałać sam na pięć innych psów. Szybko ich mijamy i jesteśmy już na polnej ścieżce. Wybieramy prawą stronę bo z niej bezpośrednio idziemy na pola. Gdy jesteśmy już coraz bliżej drugiej strony rzeki, pańcia spuszcza mnie ze smyczy trochę się boi, że jej ucieknę, więc cały czas mnie przywołuje do siebie, a ja muszę wracać bo inaczej znowu przypnie mi smycz do szelek. Po chwili patrzę uważnie i widzę sarny, moja pani też je zobaczyła i jednak przypięła mi smycz i ma rację teraz to bym do nich gnał jak szalony. Podchodzimy trochę bliżej żeby sobie na nie popatrzeć ale nie za blisko bo pani nie chce ich straszyć. Cały czas powtarza, że jak je wystraszymy to nie zrobi im żadnego fajnego zdjęcia. A jednak zrobiła takie w miarę dobre :
|
Sarenki, w zimie można je częściej zobaczyć niż na wiosnę |
Zawracamy w drugą stronę i kierujemy się coraz to bliżej rzeki. Aż w końcu idziemy brzegiem i patrzymy na wodę która w niej płynie, szczerze to nienawidzę tego widoku ale pańcia chce tamtędy iść no i ja muszę iść koło niej, ale możliwie jak najdalej brzegu abym czasem nie wpadł bo nigdy nie pływałem w rzece i nie chcę. Jesteśmy już coraz bliżej znanych mi miejsc. Wreszcie dochodzimy do takiego fajnego miejsca gdzie jest bardzo ładnie i można odpocząć. Jest to mini lasek nad rzeką i co jest magiczne w tym miejscu to że tutaj nie boję się rzeki. Pańcia spuszcza mnie więc ze smyczy i zaczynamy zabawy. Łapię piłkę, przynoszę frisbee, którego jeszcze nie umiem łapać w locie ale z tego co mi pańcia mówiła to czytała gdzieś jak nauczyć psa łapania dysków i będzie wprowadzać ten plan w życie więc może się jeszcze nauczę. Później szarpiemy się moim ulubionym szarpakiem, który jest dość zniszczony ale nadal to mój ulubiony i tylko nim się bawię, więc moja pani go nosi.
|
Na tym zdjęciu jest jeszcze w dobrym stanie |
Gdy się już zmęczę troszkę sobie sztuczkujemy bo mniej rozpiera mnie wtedy energia. Pierwsze zawsze idzie siad, łapa, waruj, obrót to robię bez problemu ale później dochodzą te nowe moim zdanie głupie sztuczki bo po co jest mi umieć służyć. Albo pańcia każe mi się czołgać, a ja wtedy patrzę na nią z zażenowaną miną i mówię sobie w myślach ,, Tu mam się czołgać? Chyba sobie żartujesz! Przecież tutaj jest błoto! " Fakt, faktem czyściochem to ja nie jestem ale specjalnie nie będę się przecież brudził. Pańcia trochę zła, że jej nie słucham ale przechodzi jej gdy zrobię swoje słodkie oczka, a ona w tym czasie pstryknie jakąś fajną fotkę. I wtedy mnie chwali ,, Pięknie Bingo! " A ja w tym momencie akurat usłyszę jakiś szum z drugiej strony i nie patrzę się już w obiektyw a pani wtedy ,, Ejj... miałeś się teraz nie odwracać, patrz się tu na mnie " Odwracam głowę zrobi tą fotkę i wracamy do domu. Po drodze mijamy jeszcze norkę jaszczurki, przy którym zawsze musimy iść powoli i po jednej stronie aby jej nie wystraszyć.
|
To zdjęcie właśnie tej pani |
Gdy już jesteśmy przy domu pańcia otwiera mi bramkę i wchodzę jako pierwszy- no w końcu jestem panem tej działki należy mi się szacunek. Siadamy na ławce i pani ściąga ze mi szelki, ale nie zakłada obroży, to wiąże się z jednym- CZESANIE i sprawdzanie kleszczy. Jak ja tego nienawidzę. Najgorzej jest jak czesze mi ogonek, ajajaj tyle sierści mi wtedy zabierze. A później sprawdza mi jeszcze kleszcze, tylko nie wiem po co skoro zapuściła mi jakieś kropelki na szyje i nie powinno być już kleszczy. A zapomniałem jeszcze o jednej czynności którą wykonuje moja pańcia a mianowicie czyszczenie moich pięknych zwiewnych uszu. To są dopiero tortury, żebym był troszkę grzeczniejszy daje mi suszony gryzak. A po tym wszystkim idzie dać mi obiad i sama coś zjeść.
|
Sierść, która grzała mnie w zimie |
Po półgodzinie wraca do mnie z powrotem i idziemy na spacer do lasu. Przechodzimy przez drogę i kierujemy się w stronę lasu. Oczywiście polna droga jak zwykle jest mokra i pełno jest błota dlatego pani idzie całkiem z boku aby doszczętnie nie wybrudzić butów. Tylko ciekawe po co i tak będą brudne. Wchodzimy do losu i jest bardzo cicho, słychać jedynie śpiew ptaków i oczywiście moją pańcię, która idzie suchą trawą i sprawia że już nie słychać ptaków tylko jej kroki :v . Gdy już jesteśmy w wąwozie zaczynam coś wyczuwać, wącham i wącham i mam trop sarny. W tym momencie zaczynam ciągnąć pańcię w stronę, w którą udały się sarny ale pańcia nie daje za wygraną i idzie w innym kierunku, mówiąc ,,I tak ich nie dogonimy, chodźmy w inną stronę''. A ja jako uległy pies, który słucha swojej właścicielki ciągnę jeszcze mocniej aż w końcu pańcia zmuszona jest wyciągnąć moje ulubione przysmaki i dać mi jeden abym zawrócił. Wtedy zawrócę. Wychodzimy na polanę i widzimy pole na którym zrobimy sobie krótki odpoczynek. Pani wyciąga mój szarpak i się bawimy, następnie daje mi wody do miski. Gdy się już napiję wracamy powoli do domu tą samą drogą. Po drodze wstępujemy do małego lasku na jakieś fotki. A z niego do domu mamy jakieś 200 metrów.
|
Zdjęcie robione właśnie w tym lasku |
Jesteśmy już w domu, pańcia ściąga za mnie szelki i zaczyna sprawdzać kleszcze. Po półgodzinnym zabiegu sprawdzającym obecność kleszczy na mnie, daje mi gryzak, po czym idzie do domu odpocząć. Ale po kilkunastu minutach wraca do mnie i zaczynamy ćwiczyć sztuczki, gdy wykonam wszystkie komendy prawidłowo zaczynamy się bawić. Pańcia rzuca mi piłkę a ja ją przynoszę i za to dostaję nagrody w postaci przysmaków. Po chwili jednak nudzi mi się aportowanie i wtedy odpoczywam wylegując się na trawie, a pańcia coś tam robi sobie w ogródku. Zbliża się już wieczór więc idziemy na króciutki spacerek który nawet 15 minut nie trwa. Pańcia robi to specjalnie żeby trochę zmęczyć mnie przed snem ale w rzeczywistości ona męczy się bardziej ode mnie. A ja i tak w nocy będę ganiał po podwórku i szczekał na koty, po czym wejdę sobie do budy i pójdę spać.
Jeśli ktoś przeczytał i się mu spodobał ten post to powiadomcie mnie o tym w komentarzu :) Dziękuję za przeczytanie!
Pozdrawiamy,
Wiola&Bingo